Ile jest łownych gatunków ptaków w Polsce? Według myśliwych – cztery. Kaczka. Gęś. Gołąb. Inny. Tak wynika z pewnej strony, która zachęca wszystkich polujących do zgłaszania „pozyskanych” ptaków.
„Badania” mają na celu „monitoring” populacji ptaków łownych, a „wyniki tych badań będą wykorzystywane do modelowania populacji oraz przy zarządzaniu i planowaniu pozyskania. Zostaną one corocznie opracowywane i publikowane w prasie łowieckiej oraz w publikacjach naukowych” – to cytat ze strony. Bo myśliwi nie wierzą, że państwowy monitoring środowiska, koordynowany przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, a szczególnie Monitoring Ptaków Polski, dostarcza rzetelnych i najpełniejszych danych o populacjach ptaków. Na każdym spotkaniu słyszymy, że dane są zmanipulowane, a my się nie znamy. Manifestacją takiej postawy polujących było demonstracyjne wręcz opuszczenie posiedzenia ministerialnego zespołu ds. reformy łowiectwa – tuż przed prezentacją wyników monitoringu populacji ptaków łownych, które przedstawiał dr Jarosław Krogulec (OTOP). Krótko mówiąc: według myśliwych – naukowcy się nie znają na liczeniu ptaków, myśliwi się znają i mają doskonałe kompetencje do prowadzenia ptasich monitoringów. Wprawdzie nie mają opracowanej metodologii czy danych porównawczych, ale komu to przeszkadza? W dodatku wystarczy odróżniać jakąkolwiek gęś od kaczki oraz od gołębia i już można badać, liczyć i modelować. Czy przy strzelaniu do ptaków taka wiedza również jest wystarczająca? Bo jak wiemy – na rozróżnianiu gatunków myśliwi też się wybitnie znają, czego przykładem jest słynne ostatnio zdjęcie z upolowanymi siniakami – gatunkiem ściśle chronionym. Gołąb to gołąb, i nie ma co drążyć.
Cały czas jednak wierzymy, że polowania na ptaki wkrótce zostaną zakazane!